środa, 16 listopada 2016

Na opak

fla polski i indonezji faktopedia

Upłynęło wiele wody. I to zimnej. Bardzo zimnej nawet.

Aż tu, tydzień temu, wracam sobie z pracy i zerkam z niedowierzaniem na jeden z budynków: mozaika z naszych ojczystych i narodowych, smaganych wiatrem szybko zapadającej listopadowej nocy i ... jedna indonezyjska* . Zerkam na drugą stronę ulicy - tam grzecznie w rządku same narodowe, białym do góry.

Rzecz w tym, że zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak i rozważałam nawet kilka opcji:

1. Imigrant/imigrantka.

2. Imigrant/imigrantka - ale Indonezyjczyk/Indonezyjka lub Monakijczyk/Monakijka. 

3. Ktoś  już  wcześniej zaczął długi weekend i chwiejnym krokiem zdążając ku balkonowi, nie baczył czy góra czy dół, z pieśnią na ustach** obywatelski obowiązek przytomnie *** wypełnił.

4. Autor instalacji chciał przekazać ważną treść.

Grunt, że pewne przemyślenia miałam, aż mnie zmogła gorączka  i podupadłam na zdrowiu - nawet nie wiem czy przez flagę czy przez superksiężyc, czy też infekcję wirusową najbardziej.

Po pracowitym tygodniu dość szybko osunęłam się na posłanie i gorączkowałam przez kilka nocy śniąc między innymi o pewnym Antonim, ku memu zaskoczeniu - z białą kefiją na głowie**** oraz ogromnym, błyszczącym złotawo i rudawo Księżycu i to tak blisko, tak nisko jak nigdy w życiu, jakby był niemal w zasięgu ręki. W dodatku część z tych snów była bogato ilustrowana muzyką zmarłego przed kilkoma dniami Leonarda Cohena, a zwłaszcza utworem "Hallelujah" i to w tym wykonaniu z 1984 r, najstarszym jakie wbiło się w pamięć, więc gdy tylko udało nam się z Antonim wsiąść do naprawionego samolotu, pierwsze co zobaczyłam z góry były ...

 

... całe Karkonosze*****. A potem lecieliśmy nad Marsylią****** oboje śpiewając wciąż "Hallelujah" (nie Marsyliankę) na zmianę z "Waiting for the miracle to come". I zobaczyliśmy jeszcze Puszczę Białowieską przyprószoną śniegiem , a na koniec  kilka majaczących we mgle miast - na pewno gdzieś daleko i nie w Polsce.

I na tym koniec gorączkowania się. Ma ktoś sennik?

Po kilku dniach po flagach prawie nie było już śladów choć pewne sprawy trudno zapomnieć, ale przeczytałam z zaskoczeniem w jednym z mediów, że podczas  Marszu Niepodległości spalono nie flagę Ukrainy, tylko Śląska Opolskiego. Przed podobną pomyłką przestrzega Młodzież Wszechpolska: "Rozróżniaj patrioto! Nie bądź idiotą" na stronie Dziennika Narodowego (linka nie daję, wyguglajcie sobie,a ja i tak już dość tym zdaniem nakarmiłam propagandę).

Teraz będzie bonus. Bonusik. Crème de la crème całego dzisiejszego wpisu dla tych wszystkich, którzy wytrzymali do tego momentu i wciąż jeszcze NIE wydaje im się, że piszę dziś wyłącznie na tematy permanentnie pełniące przez ostatni rok funkcję kości niezgody między prawicą a lewicą, zwłaszcza gdy prawica JEST lewicą******* (z wyjątkiem duchowieństwa). To również dodatkowa nagroda dla tych, którzy pracowicie zerkali na dół strony  licząc gwiazdki i czytając, co się pod nimi ukryło (to ile ich było? ;-)  ). Pozostali (jeśli chcą czytać dalej) mogą potraktować to jako wyjaśnienie, dlaczego nie umiem w politykę.

Tak, owszem, miałam gorączkę i opowiedziałam o pewnych elementach, które zdominowały moje sny. Tak naprawdę chce mi się płakać, kiedy patrzę, jak skaczemy sobie do oczu z powodu różnic w poglądach. My, Polacy. Tak wiele nas łączy, a my wciąż nastawiamy się na wyłapywanie tego, co nas dzieli. To nie ten moment. To nie ta bajka. Minął rok i szkoda byłoby marnować kolejny. Czasami człowieka męczy świat, polityka, gadające głowy, konieczność opowiadania się "za" lub "przeciw". Nawet Cohen w pewnym momencie w swoim życiu postanowił odizolować się w Tybecie, wyciszyć się i odnaleźć się na nowo. Podobnie mój szkolny kolega z ogólniaka, obecnie filozof z pasją, który ten burzliwy politycznie dla Polski moment spędza w Puszczy Białowieskiej, bajkowo przyprószonej świeżo spadłym śniegiem - i za to go podziwiam (a wy wiecie, dlaczego w moim śnie pojawiła się Puszcza Białowieska). Także pewna znajoma pisarka, autorka książek dla młodzieży - ale nie tylko, napisała na FB "Zmęczył mnie internet" i zniknęła.

Sny mają to do siebie, że pokazują nasze często nieuświadomione obawy, potrzeby, marzenia, pragnienia. Niepotrzebny mi sennik. O Antonim napisałam z przekory - a śnił mi się sam Antoine de Saint-Exupéry, spotkany na Saharze, gdzie naprawiał swój samolot. Zresztą  - celowo używałam konkretnej formy, bo "antonim" mi kontekstowo pasował ;) no i jeszcze z samolotem (przyznajcie, daliście się nabrać, hm?).

- Je suis Antoine ... - powiedział do mnie mężczyzna w mundurze jaśniejszym od piasku pustyni . W pierwszej chwili nie poznałam go. Łysiejącą głowę miał przykrytą tylko białą kefiją, którą rozwiewał rosnący na sile wiatr, a słowa umykały w szmerze ziarenek piasku, które nas zasypywały. Dopiero po dłuższej chwili, gdy dotarło do mnie (coraz mniej pamiętam francuski, nawet w snach), że chodzi mu o samolot, zrozumiałam gdzie i z kim jestem. Oraz kim ja jestem, choć nie poprosiłam go o narysowanie baranka, tylko o wycieczkę tym cackiem, które naprawiał Antoine (oszczędzę wam gwiazdek - to Lockheed P-38 Lightning, amerykański samolot używany w czasie II Wojny Światowej, słitfocia poniżej pochodzi ze strony Warfare History Network - i nie to, że jestem taką erudytką i się znam, tylko jak  zobaczę coś fajnego - nawet we śnie w gorączce - to guglam, żeby wiedzieć co to - a mnie się nie śnią rzeczy pospolite). Naturalnie nie był to ten sam samolot, który Saint-Exupéry włączył w wątek "Małego Księcia", ale ten, w którym pisarz został zestrzelony w 1944 roku nad Marsylią.

The-Lockheed-P-38-Lightning-3 str warfarehistorynetwork

W dowód wdzieczności za przelot powiedziałam mu (i to najlepiej po francusku jak potrafiłam - bo on w języku langłidż nic nie kumał -  ale może nie zrozumiał?), żeby nie latał nad Marsylią - bo przecież jeszcze żył, gdy lecieliśmy dalej. Choć ta kefija biała... czy dobrze pamiętam, że oznacza śmierć? Niezależnie od snu rozpatrzeć trzeba dwie opcje - pilot nie zginął podczas katastrofy na Saharze, która stała się inspiracją do wyznaczenia miejsca spotkania z Małym Księciem, ale był o krok od niej, tak jak i ja, choć z innego zupełnie powodu. Ale w czasie gdy pisał książkę, był w bardzo kryzysowym okresie życia -  w separacji z żoną . W dodatku w USA (nie wspomniałam, że na tym samolocie ze snu nigdzie nie było francuskich znaków?), gdzie przebywał po kapitulacji Francji w 1940 r. I wreszcie, choć na obczyźnie, to i tak  pod  presją Francuzów, którzy liczyli na to, że opowie się za jednym ze stronnictw politycznych (a człowiek już raz dobitnie powiedział, że po prostu tam gdzie naziści, to nie jego bajka, no nie?). Powodów do żałoby było dość. Wiedzieliście, że pisał "Małego Księcia" jako formę terapii i ucieczki od tego, co go przygniatało? Ja też nie - do dziś. Swoją książkę piszę z podobnych pobudek. I wierzcie mi, niektóre z nich są niczym lustrzane odbicie życia pisarza, pilota, poety. Ale nie będę was raczyć kostropatymi jej fragmentami w środku nocy, brzmiącymi jak potępieńcze jęki tekstów nietkniętych błogosławieństwem redakcji lub egzaltowane próby grafomańskie. Jest w internecie miejsce gdzie straszą, kiedy ośmielam się je ujawnić. Strzegą go DWA KRUKI.

Teraz rozprawmy się z Ksieżycem. Nie, to nie ten, co go ukradli. Nawet nie ten, w którego świetle Dawid ujrzał Batszebę ("Hallelujah" ;-) ) Był supermoon? Był. U wszystkich było pochmurno, a ja widziałam i to  lepszy niż oryginał, bo we śnie mogę więcej. A jak już wiem, że mogę więcej, to nie zawaham się zrobić tego za dnia. Strzeżcie się.

 

*            Mogła być monakijska, ale Indonezja ma jeszcze ten dodatkowy element językowy ;)

**          "Wina, wina, wina, wina dajcie!" - uwaga, pełny tekst zawiera nazwę kraju, bez której ten wpis nie brzmiałby tak samo.

***        Chodzi o przytomność ciała, nie umysłu.

****      Muzułmańskie nakrycie głowy, zawój, arabska chusta na głowę w wersji męskiej. Aktualnie mówi się, że biały kolor jest najpopularniejszy w krajach Zatoki Perskiej, ale ja uczyłam się o tym jeszcze grubo przed 11 września 2001  i zostało mi z tych prawie muzułmańskich studiów w głowie, że to kolor żałoby i śmierci.

*****      W 1984 r. po raz pierwszy i drugi w życiu byłam w Karkonoszach i to było dla mnie tak, jakbym dwa razy dotknęła najpiękniejszej rzeczywistości na świecie. W tym samym roku świat muzyki został zdominowany przez "Hallelujah" Leonarda Cohena - dla mnie te dwa cuda zlały się w jedno. Kiedy myślę o Karkonoszach, słyszę "Hallelujah". Kiedy słyszę "Hallelujah", widzę Karkonosze, choć już od dawna rozumiem, o czym bard śpiewa i nie ma tam ani słowa o górach, co najwyżej o pokusie, a mnie kusi od dawna, żeby w Karkonosze wrócić. W tej chwili woła mnie tam już nie tylko Liczyrzepa, ale nawet Pendolino. Dawny nauczyciel z tamtych czasów i miejsc, pan Jan Kobiałko, bezustannie zalewa internet, a przy okazji i mnie fotkami z tych niezwykłych miejsc. Ustaliliśmy, że widzimy się w 2017. Stay tuned :)

******    W 1998 r. odnaleziono w pobliżu marsylskiego wybrzeża bransoletkę należącą do pilota, pisarza, poety Anoine de Saint-Exupery'ego, a dwa lata później wrak jego zestrzelonego w 1944 samolotu. Wcześniej, ponieważ nigdy nie odaleziono ciała pilota, snuto różne legendy na temat tajemniczej śmierci.

*******   Początek tego symbolicznego podziału wywodzi się z czasów Rewolucji Francuskiej  - roku  1789. Na powołanym  Zgromadzeniu Narodowym zebrali się przedstawiciele wszystkich klas społecznych. Po prawej stronie sali usiedli przedstawiciele szlachty, arystokracji i duchowieństwa, a po lewej politycy żądający przemian społecznych i politycznych. W ten sposób  powstał ten najbardziej uogólniony podział na prawicę i lewicę używany do dzisiaj. Zaś podział polityki według doktryn, gdzie: 1. Prawica propaguje sprawiedliwość społeczną, prawa kobiet oraz mniejszości narodowych i etnicznych i domaga się zniesienia wszelkiej dyskryminacji; 2. Lewica opowiada się za społeczeństwem zhierarchizowanym - podziałem  na grupy i warstwy społeczne oraz podkreśla takie wartości jak: kultura, religia, tradycje narodowe i państwowe. 3. Centrum - stanowi środek sceny politycznej, opowiada się za utrzymaniem stanu równowagi między interesami przeróżnych warstw oraz grup społecznych - zaburza całkowicie ten pierwszy obraz , jak i ten widziany w Sejmie RP.

 

 

2 komentarze:

  1. Uroniłem łezkę. :-) Karkonosze czekają i ja też. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam z pasją. Do samego końca. Ach, Ty to masz sny! Ty to masz moc! :-)

    OdpowiedzUsuń