sobota, 21 maja 2016

Czerwień to kolor życia

Blisko rok temu zbierałam myśli i siły przed sesją zdjęciową do projektu "Macierzyństwo bez photoshopa". Jak pokazać ciało mnie - matki, odziane jedynie w bieliznę i dżinsy (zgodnie z instrukcją), podkreślając to, co w nim najważniejsze? W jaki sposób pokonać stereotyp nagiego kobiecego ciała - poddawanego cyfrowej obróbce, wygładzanego i odartego z wszelkich cech indywidualizmu, traktowanego jako produkt, przedmiot na sprzedaż, mający spełniać określone funkcje? Jak wyrazić, że kocham moje ciało takie, jakie jest, noszące ślady sześciu ciąż, pamiętające każdy etap każdej z nich, że jestem z niego dumna i mam gdzieś to, co o nim powiedzą lub napiszą. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że stanę się również autorką tekstu o macierzyństwie, który uzupełni fotografię matki bez photoshopa, więc ... wybrałam kolor jako symbol.

Dlaczego? Mała dygresja. Kilka lat temu prowadziłam wakacyjne zajęcia dla młodzieży na warszawskiej Pradze łączące plastykę z nauką języka angielskiego. Grupę, która mi się trafiła, określiłabym mianem standardowej praskiej patologii, gdyby nie fakt, że patologia na Pradze to nie standard, a tylko jeden z problemów społecznych*. Tamte zajęcia zapamiętałam bardziej niż inne, ponieważ przyszło mi się zmierzyć z wyobraźnią młodych ludzi postrzeganych jako ludzie bez wyobraźni. Wybrałam dla nich temat "Symbols and colours"  - co było oczywiste: primo - prostota, secundo - wakacje to czas na naukę dla przyjemności. Omówiliśmy tradycyjną symbolikę kolorów i prostych elementów na kilku flagach. I przyszedł czas na wykonanie własnych totemów - symboli młodzieży, które miały wyrazić ich cechy osobowe, wartości, najważniejsze myśli, które chcieli przekazać. Byłam zaskoczona z jaką energią zabrali się do pracy - głównie chłopcy 13 i 14-letni... oraz ile kolorów, znaczeń i interpretacji może mieć inicjał, ich własny rysunek, dowolny przedmiot!

Nauczona tym doświadczeniem sprzed lat, na sesję fotograficzną przyszłam w czerwonych dżinsach i czerwonej bieliźnie. Bo w najprostrzy sposób - CZERWIENIĄ wyrazić chciałam to, co najbardziej kobiece.

Okazało się, że nie tylko ja: czerwienią rozbłysły w świetle flesza na sesji Dorotka Smoleń i Małgosia Dawid-Mróz, Kasia Ogórek, Karolina (te paznokcie!) oraz Małgosia Strzelecka**. W nas, kobietach, ten kolor tkwi tuż pod skórą. Najsilniejszy z kolorów.

Czerwień, barwa symbolizująca szczęście, powodzenie i miłość, a także siły witalne, życie i piękno, jednoczy nas i  spina jak klamra okładkę książki "Macierzyństwo bez photoshopa", gdzie autorki i autorzy dwudziestu tekstów piszą o macierzyństwie, miłości i ciele, budząc skrajne emocje. Bo czerwień  to kolor rewolucji, o której wspomina Magda Kiełbowicz, jedna ze współautorek "Macierzyństwa bez photoshopa".

Dla Was i dla Mikołajka***, beneficjenta akcji, przedstawiamy macierzyństwo bez wygładzania, obnażamy nasze myśli, a ciało pokazujemy takie, jakie jest. Z dumą i godnością :)

okladka cala


*) z którymi codziennie się mierzę, ponieważ tu mieszkam i pracuję


**) od niej pożyczyłam te czerwone szpilki!  :-D


***) Mikołaj Kamiński jest podopiecznym Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", choruje na rdzeniowy zanik mięśni - a my, autorzy, przekażemy całość honorarium z każdego egzemplarza książki "Macierzyństwo bez photoshopa" na jego konto.

1 komentarz: